Zmiany, wszędzie zmiany - Felieton Tomasza Tarczyńskiego - Parkiet

Artykuły
18.08.2016

Nikogo pewnie nie zdziwi stwierdzenie, że polityka ma olbrzymi wpływ na obecny kształt polskiego rynku akcji. Jednak nasz kraj to tylko wycinek większej całości, gdzie w wielu miejscach pojawiają się zapowiedzi zmian społecznych, mających wpływ na globalne rynki.

W wyborach parlamentarnych w 2015 roku komitety wyborcze PIS, Korwin i Kukiz’15 zdobyły łącznie powyżej 50% głosów. W USA o prezydenturę walczy Donald Trump, a blisko nominacji Demokratów był Bernard Sanders. Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem z Unii Europejskiej. W Hiszpanii czołowe miejsca w sondażach zajmuje partia Unidos Podemos, której poglądy można zdefiniować jako kolejne wcielenie cudownego, nowego świata według marksistów. W Austrii wybory prezydenckie prawie wygrał kandydat określany przez niektórych jako faszysta (chociaż w dzisiejszym świecie odwróconych znaczeń to akurat może oznaczać, że z faszyzmem ten człowiek nie ma nic wspólnego). No i we Włoszech komik Beppe Grillo na czele ze swoim Ruchem Pięciu Gwiazd ma najwyższe notowania w sondażach. Nie tylko notowania – w ostatnich wyborach na burmistrza Rzymu ich kandydatka zmiażdżyła konkurencję zdobywając ponad 60 proc. głosów…

Co ma wspólnego konserwatywno-liberalny Korwin ze skrajnie lewicowym Podemos? Na poziomie poglądów – niewiele. Jednak popularność obu z nich jest skutkiem tego samego zjawiska – negacji powszechnie obowiązującego od dłuższego czasu status quo. Ponieważ historia Polski i Hiszpanii jest odmienna, to i recepty są różne. Na nasze szczęście 25 lat temu wyszliśmy z komunizmu, więc jego powtórka przez dłuższy czas nam nie grozi. Hiszpanie mają gorzej, bo obecne pokolenie takiego  doświadczenia nie ma, więc mogą chcieć spróbować.

No dobrze – to, że następuje tzw. dobra zmiana widać gołym okiem. Pytanie jednak, skąd się bierze jej potrzeba i w jakim kierunku będzie zmierzała?

W skrócie – wyborcy czują, że coś jest nie tak i coś trzeba zmienić w obowiązującym porządku, tylko często do końca nie wiedzą co. Co im na to odpowiadają politycy głównego nurtu na Zachodzie? Wszystko jest dobrze – tylko za mało. Za mało! Za mało długu, za mało prawdziwego postępu, za mało szczególnych praw dla korporacji, za mało ingerencji i regulacji w każdej dziedzinie życia (kolejność dowolna). Tylko demokracji jest za dużo, bo paskudni wyborcy zaczynają zachowywać się nie tak jak trzeba. Czy można liczyć na to, że elita polityczna zmieni koncepcję? Pewnie nie – jej jakość daleko odbiega od wizjonerów obecnych w polityce do lat 80. ubiegłego wieku, a poglądy są owocem rewolucji kulturalnej z lat 60. Najtrudniej jest się przyznać, że tezy, które się deklarowało i głosiło przez całe życie, nadają się do kosza. Tak więc wydaje się, że odpowiedzią na kruszenie status quo będzie postawa tzw. elit ten proces jeszcze przyśpieszających.

Status quo nie dotyczy wyłącznie spraw politycznych. Jego przejawem jest również wiara we wszechmoc banków centralnych, które rzekomo ochronią nas przed kryzysem finansowym, a teraz zapewniają nieograniczoną płynność na rynkach i skupują nawet akcje oraz obligacje przedsiębiorstw. Status quo to S&P 500 na historycznie ekstremalnych waluacjach utrzymuje się już od trzech lat. Odpowiedź na jego naruszenie, czyli spadki na giełdach i osłabienie ekonomiczne, jest i będzie taka sama jak w przypadku polityków. Więcej interwencji monetarnej, choć do tej pory nie było to skuteczne i nie poprawiło działania gospodarek wprowadzając dodatkową niestabilność do systemu. Tzw. pieniądze z helikoptera, skupy aktywów i co tam jeszcze można wymyślić. Więcej, więcej, więcej… aż inwestorzy kompletnie utracą wiarę, że to ma sens i każda interwencja banku centralnego będzie miała skutek odwrotny od zamierzonego.

Wynik końcowy zmian politycznych jest wielką niewiadomą.

Pełzająca demokratyczna rewolta, z którą mamy do czynienia, może nas zaprowadzić w obszary nieprzewidywalne i takie, w których nigdy nie chcielibyśmy się znaleźć. Nie mamy na to jednak wpływu – pozostaje przyjąć do wiadomości, że w tym kierunku zmierzamy.

W obszarze inwestycji można ze sporym prawdopodobieństwem założyć, że na końcu wrócimy do podstaw, czyli oceny zysków i cash-flow w firmach. Natomiast poziom stóp procentowych, będący najważniejszą miarą popytu i podaży pieniądza, nie będzie sztucznie manipulowany. I nikogo nie będzie specjalnie obchodziło, co powiedzą członkowie Fedu czy ECB (tutaj się naprawdę rozmarzyłem…). Zanim to jednak nastąpi, jedynym panaceum jest żelazna dyscyplina w zarządzaniu środkami i kupowanie tylko tanich aktywów. No i odrobina ubezpieczenia od głupoty polityków, czyli złoto w portfelu, dokupowane na korektach. Na korektach - bo już narosła liczba pozycji spekulacyjnych i w ETFach na metalach szlachetnych jest ekstremalnie duża…

 

 

                

Ocena artykułu: 
Średnia ocena: 5 /5 (1 gł.)